Nadeszła pora, kiedy to na blogu poświęconemu w głównej mierze komiksom pojawi się pierwsza pełnoprawna recenzja! Jako że to dość istotny moment w rozwoju tej strony pierwsze opisywane tutaj dzieło nie może być pierwszą lepszą pracą. Dlatego postanowiłem wybrać serię, od której de facto zaczęła się moja przygoda z kadrami. Tak się złożyło, że w Polsce 27 października miał premierę najnowszy, bo już 40 zeszyt prezentujący przygody dzielnego gala Asteriksa i jego przyjaciół. W dzisiejszym wpisie zapraszam do zapoznania się z moją opinią na temat "Białego Irysa".
"Jest rok 50. przed naszą erą. Cała Galia została podbita przez Rzymian... Cała? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych Galów, wciąż stawia opór najeźdźcom i uprzykrza życie legionom rzymskim stacjonującym w obozach Rabarbarum, Akwarium, Relanium i Delirium". Tak mogą przywitać nas kultowe już słowa lektora, który w idealny sposób wprowadza nas w miejsce akcji, bowiem hiistoria przedstawiona w 40 tomie dziać się będzie na terenach współczesnej Francji. Cezar, jak to ma w swoim zwyczaju rwie z głowy włosy, by z sukcesem podbić ostatnią niezależną wioskę. Imając się różnych metod tym razem postawi na podstępną taktykę odwołującą się do zmiany myślenia wśród rzymskich legionów jak i galijskich wojów.
W tym celu do wspominanego wcześniej obozu Rabarbarum oddelegowany zostaje naczelny medyk armii rzymskiej znany jako Plusujemnus. Jest to człek niesamowicie światły jak i cwany. To właśnie on będzie naszym głównym antagonistom, który za sprawą zmyślnych frazesów będzie wpływał na sposób myślenia wojaków imperium jak i galów. Medyk jest bowiem reprezentantem wymyślonej przez siebie ideologii "Białego Irysa", która opiera się przede wszystkim na pozytywnym myśleniu oraz zdrowym jedzeniu.
W tym celu do wspominanego wcześniej obozu Rabarbarum oddelegowany zostaje naczelny medyk armii rzymskiej znany jako Plusujemnus. Jest to człek niesamowicie światły jak i cwany. To właśnie on będzie naszym głównym antagonistom, który za sprawą zmyślnych frazesów będzie wpływał na sposób myślenia wojaków imperium jak i galów. Medyk jest bowiem reprezentantem wymyślonej przez siebie ideologii "Białego Irysa", która opiera się przede wszystkim na pozytywnym myśleniu oraz zdrowym jedzeniu.
Zasiane ziarnko chaosu doprowadza do całkowitej zmiany zachowania mieszkańców wioski. Zaprzestają oni wojen o ryby, gdyż te po prostu są świeże(!), a dziki żyjące w lesie stały się potulne jak baranki, albowiem przejście całej wioski na dietę ichtiowegetariańską spowodowało, że dziczyzna przestała się czegokolwiek obawiać. Ta przemiana doprowadziła do kilku napięć, gdzie najbardziej istotnym staje się konflikt między szanownym wodzem Asparanoiksem, a jego małżonką. Zaniepokojony brakiem szybkich efektów ułatwiających podbój wioski Plusujemnius postanawia wykorzystać ten kryzys związku zabierając Dobrominę do jej wymarzonej Lutecji. Oczywiście nie robi tego z dobrej woli, a cala intryga jest jedynie przykrywką mająca na celu przekazanie swojej nowej przyjaciółki w ręce Cezara.
Kiedy odejście Dobrominy wyszło na jaw drużyna naszych bohaterów w składzie Asteriks, Obeliks oraz Idefiks wspierani przez wodza ruszają w pogoń. W ten sposób Cała fabuła podzielona jest na dwie osie, dzięki czemu możemy poczuć się niczym jak w antycznym pościgu. Po drodze oczywiście dochodzi do kilku niespodziewanych zdarzeń gdzie przewijają się legioniści, a nawet korki uliczne.
Nie zdradzając większej ilości ciekawostek, muszę powiedzieć, że historia oczywiście ma swoje pozytywne zakończenie, a nasi protagoniści idealnie sprawdzają się w roli rycerzy ratujących damę w opresji, ale i, co ciekawe, aktorów.

Jeśli chodzi o całokształt 40 numeru, to muszę przyznać, że bardzo podoba mi się decyzją o powrocie serii do swojej oryginalnej kreski. Komiks nadal trzyma się standardowego podziału strony na kadry jak w poprzednikach. Rysunki pana Conrada bardzo mocno przypominają prace Uderzo, a fabuła pisana przez FabCARO idealnie wpasowała się w świat stworzony przez pierwotny duet. Oczywiście nie jest to kalka 1 do 1, ale bardzo mocna inspiracja co jak na moje oko delikatnie unowocześnia kadry. Da się to zaobserwować, chociażby w sferze kolorów, które przy użyciu technologii cyfrowej staja się żywsze, a paleta barw bardziej zróżnicowana.
Wracając do serii Asteriksa po długiej przerwie byłem oczarowany tym jak aktualnym komentarzem naszej codzienności jest Biały Irys. Znajdziemy tutaj liczne nawiązania do obecnej mody na coaching czy hulajnogi, ale też na współczesne zdobycze technologii takie jak TGV. Muszę przyznać, że te zabiegi bardzo przypadły mi do gustu i niesamowicie ożywiły cały ten antyczny świat.
Gdyby ktoś zapytałby mnie o minusy to mogę jedynie zwrócić uwagę na ilość tekstów w dymkach. Z racji tego, że akcja jest dynamiczna, a na obrazkach dużo się dzieje autorzy musieli sporo opowiedzieć nam słowami bohaterów żeby zmieścić się na niecałych 50 stronach, przez co mamy tutaj całkiem sporo dłuższych dialogów. W połączeniu ze specyfiką języka polskiego możemy odczuć, że komiks jest delikatnie przegadany, a strony przepełnione tekstem (zwłaszcza w pierwszej części historii).
Zbliżając się do końca chciałem jeszcze zwróć uwagę na wspaniałą pracę, jaką wykonał Marek Puszczewicz, tłumacząc oryginał na nasz język. Historia opowiedziana jest w sposób jasny, a w tekstach nie brakuje nawiązań do naszej kultury.

Kiedy odejście Dobrominy wyszło na jaw drużyna naszych bohaterów w składzie Asteriks, Obeliks oraz Idefiks wspierani przez wodza ruszają w pogoń. W ten sposób Cała fabuła podzielona jest na dwie osie, dzięki czemu możemy poczuć się niczym jak w antycznym pościgu. Po drodze oczywiście dochodzi do kilku niespodziewanych zdarzeń gdzie przewijają się legioniści, a nawet korki uliczne.
Nie zdradzając większej ilości ciekawostek, muszę powiedzieć, że historia oczywiście ma swoje pozytywne zakończenie, a nasi protagoniści idealnie sprawdzają się w roli rycerzy ratujących damę w opresji, ale i, co ciekawe, aktorów.

Jeśli chodzi o całokształt 40 numeru, to muszę przyznać, że bardzo podoba mi się decyzją o powrocie serii do swojej oryginalnej kreski. Komiks nadal trzyma się standardowego podziału strony na kadry jak w poprzednikach. Rysunki pana Conrada bardzo mocno przypominają prace Uderzo, a fabuła pisana przez FabCARO idealnie wpasowała się w świat stworzony przez pierwotny duet. Oczywiście nie jest to kalka 1 do 1, ale bardzo mocna inspiracja co jak na moje oko delikatnie unowocześnia kadry. Da się to zaobserwować, chociażby w sferze kolorów, które przy użyciu technologii cyfrowej staja się żywsze, a paleta barw bardziej zróżnicowana.
Wracając do serii Asteriksa po długiej przerwie byłem oczarowany tym jak aktualnym komentarzem naszej codzienności jest Biały Irys. Znajdziemy tutaj liczne nawiązania do obecnej mody na coaching czy hulajnogi, ale też na współczesne zdobycze technologii takie jak TGV. Muszę przyznać, że te zabiegi bardzo przypadły mi do gustu i niesamowicie ożywiły cały ten antyczny świat.
Gdyby ktoś zapytałby mnie o minusy to mogę jedynie zwrócić uwagę na ilość tekstów w dymkach. Z racji tego, że akcja jest dynamiczna, a na obrazkach dużo się dzieje autorzy musieli sporo opowiedzieć nam słowami bohaterów żeby zmieścić się na niecałych 50 stronach, przez co mamy tutaj całkiem sporo dłuższych dialogów. W połączeniu ze specyfiką języka polskiego możemy odczuć, że komiks jest delikatnie przegadany, a strony przepełnione tekstem (zwłaszcza w pierwszej części historii).
Zbliżając się do końca chciałem jeszcze zwróć uwagę na wspaniałą pracę, jaką wykonał Marek Puszczewicz, tłumacząc oryginał na nasz język. Historia opowiedziana jest w sposób jasny, a w tekstach nie brakuje nawiązań do naszej kultury.

Komentarze
Prześlij komentarz