Widowisko, które wciąga niczym ruchome piaski - Diuna: Cześć Druga - Recenzja

     Diuna część druga wyświetlana jest już od jakiegoś czasu w chyba każdym kinie. Niesamowita kontynuacja czy porażka związana z klątwami sequela? Zapraszam, do recenzji gdzie przyjrzymy się tej hollywoodzkiej produkcji i postaramy się odpowiedzieć na to pytanie.

źródło: filmweb.pl

    Skoro piszę o filmie to pewnie Was nie zaskoczę jeśli powiem, że udało mi się wybrać na premierę, ale sytuacja ze świrującym kompem (która skutecznie utrudnia pisanie czegokolwiek) oraz fakt, iż roboty Google dalej nie chcą zindeksować mojego bloga wybitnie utrudnia kreatywne pisanie. Lecz nie pora na wylewanie łez, trzeba się jeszcze miesiąc przemęczyć.

    Zatem skoro już oczyściłem swoje sumienie pora przejść do sedna sprawy. Diuna: Część Druga to sequel szałowej produkcji z 2021 roku obsypanej sześcioma Oscarami. Film w reżyserii Denisa Villeneuve (znanego także z Blade Runnera 2049) jest bezpośrednią kontynuacją zdarzeń mających miejsce w jedynce.

źródło: filmweb.pl


    Jesteśmy świadkami jak Paul Atryda (Timothée Chalamet) ścigany przez okrutny ród Harkonnenów wkracza na ścieżkę, która doprowadzi do poważnych zmian w całym imperium. Zbiegły Książę rozpocznie swoją cielesną jak i metafizyczną wędrówkę poprzez piaszczyste rubieże Diuny. Sytuacje mające miejsce w filmie doprowadzają do tego, iż wielu wierzących, w tym znany z pierwszej części Stilgar (Javier Bardem), dopatrują się początku wypełnianego proroctwa za sprawą czego przyjmuje przydomek Muad'Dib. Historia prezentowana nam w filmie w spaniały sposób obrazuje nam mechanizm budowania się rebelii oraz zwycięstwa dobra nad złem. Pod względem fabularnym prezentowana nam opowieść jest nieskomplikowana i dość prosta, lecz niezwykle angażująca. Mamy tutaj ciekawe mechanizmy przeniesione przez Franka Herberta do książki, a potem przez Villeneuve do filmu. Mianowicie, w sposób niesamowity pokazano tutaj jak budowany jest kult jednostki, a co za tym idzie narodziny religii. Przypuszczam, że nawiązania do chrześcijaństwa nie są tutaj przypadkowe. W Diunie II znajdziemy sporo znanych nam mechanizmów z innych fantastycznych światów. Nie bez przyczyny wiele osób zarzuca tej produkcji czerpanie z Gwiezdnych Wojen jednak należy mieć na uwadze, iż dzieło Herberta jest nieco starsze i, jak to przyznał sam Lucas, stanowiło pewną inspirację podczas powstawania świata SW.

    Lecz czym byłaby fabuła bez obrazu i dźwięku. Ta kategoria właśnie jest najmocniejszą stroną najnowszej Diuny. Muszę przyznać, iż chcąc podnieść sobie poziom wrażeń wybrałem się na seans Dolby Atmos w Cinema City i od razu powiem, że było warto. To, co robi muzyka Hansa Zimmera oraz samo udźwiękowienie filmu w połączeniu z fascynującymi szerokimi kadrami jest po prostu niesamowite. Podczas interaktywnej uczty miałem ciarki w momencie wszechobecnych basów, a dźwięk z Atmosa pozwolił mi się przenieść w sam wir wydarzeń. Najlepiej było to czuć podczas ikonicznych scen z wywoływaniem czerwi.

źródło: filmweb.pl

    Skupiając się na oglądanych obrazach śmiało można stwierdzić, iż prezentowane widowisko jest niesamowicie plastyczne. Zabawa światłem, ciekawymi kadrami oraz rewelacyjne efekty specjalne wspaniale się uzupełniają. Pustynne lokacje zanurzone w sepii przeplatają z czarnobiałymi kadrami. Do tego efekt bokeh otrzymany dzięki wykorzystaniu starych obiektywów (takich jak radziecki Helios II) dodaj oglądanemu obrazowi unikalnego sznytu oraz pikanterii. Nawet jeśli ktoś nie jest fanem filmów SF, ale lubi pooglądać mocno artystyczne obrazy, to powinien dać szansę Diunie.

    Film to nie tylko ładne obrazki, ale i gra aktorów. Do pracy przy tej produkcji zaproszono wielu znanych aktorów, którzy w ogólnym rozrachunku bardzo dobrze odnaleźli się w swoich rolach. Pomimo mojej średniej miłości do Pana Tymoteusza muszę przyznać, że całkiem przyjemnie mi się go oglądało. Wspaniale natomiast wypadł stary Stellan Skarsgård oraz psychopatyczny Austin Butler. Przyjemnie wypadła również rola wcześniej wspominanego Javiera Berdema, który nieźle wpasował się w rolę kaznodziei. Najmniej natomiast spodobał mi się występ Pani Zenday’i, ale to może wynikać z tego, jaką rolę w tej części miała do odegrania. Zabrakło mi trochę większej ilości scen z Florence Pugh, którą bardzo lubię i zaciekawiła mnie w roli księżniczki, która próbuje zrozumieć świat oraz przygotować się do zastąpienia swojego ojca na imperatorskim tronie.

    Do minusów mogę zaliczyć fakt, że film od pewnego momentu strasznie przyspiesza. Wprawdzie to prawie 3-godzinne widowisko nie może trwać w nieskończoność, ale w trakcie seansu miałem takie pouczcie, że tempo prowadzenia opowieści bywa nierówne. Mamy długie rozciągnięte sceny skupiające się na najmniejszych detalach oraz bardzo szybkie migawki pokazujące na tak naprawdę najważniejsze informacje istotne do dalszego popchnięcia fabuły. Rozumiem, że twórcy musieli zmieścić masę informacji z książek tylko w dwóch filmach jednak można byłoby to zrobić w inny sposób.

źródło: filmweb.pl

    Podsumowując: Diuna: Część Druga, to fascynujące widowisko, które powoli wciąga nas do oglądanego świata. Pokazuje ciekawe znane nam mechanizmy z życia codziennego w kosmicznej aranżacji. Plastyczne kadry, niesamowita ścieżka dźwiękowa i przystępna fabuła sprawiają, że oglądanie tej produkcji to czysta przyjemność, która zostanie w waszej głowie na długi czas. Jeśli macie taką możliwość zachęcam wybrać się na seans kinowy by spotęgować wszystkie wrażenia. Nie ukrywam, że czekam na część trzecią, która ma pokazać jak Paul Atryda radzi sobie na nowym ważnym stanowisku!








Komentarze